Tydzień temu zaprezentowałam Wam moje ulubione zdjęcia z pierwszej stylizowanej sesji zdjęciowej Bridal Blog. Dzisiaj natomiast chciałabym uchylić Wam rąbka tajemnicy i pokazać jak to wszystko wyglądało od kuchni.
Gdy w projekt angażuje się tak wiele (kreatywnych) osób nic dziwnego, że nie obyło się bez małych przygód i bałaganu. Do transportu potrzebowaliśmy aż 5 samochodów! Przygotowania u mnie w domu trwały ok. 2h - głównie przez ogromną burzę mózgów co do stylizacji. Następnie ruszyliśmy na miejsce sesji, jak się okazało z modelką, lecz bez sukienek... Ja zupełnie zakręcona, każdemu musiałam w czymś pomóc, coś podać, coś przynieść czy poinstruować. Biegałam w te i wewte nosząc fotele i krzesła, co później odbiło się na moim zdrowiu. Ups! Oczywiście w zamieszaniu nie wpadłam na to, że w lesie nie ma prądu. Na szczęści znalazł się zmyślny Darek z agregatem :) W sumie były 3 stylizacji z małymi modyfikacjami po drodze i dwie fryzury. Szczególnie jestem dumna ze scenografii, które przerosły moje wyobrażenia i szkice! Pojawił się również mały pożar, ale spokojnie, nikomu nic się nie stało - ucierpiał tylko mój szalik, który pełnił rolę obrusu ;) Zobaczcie sami.
Dopracowywanie stylizacji...
Wybieranie biżuterii...
Makijaż, fryzura...
Trochę poprawek już w trakcie zdjęć.
Szybka zmiana fryzury w lesie...
Z tym cudeńkiem wiąże się zabawna historia! Gdy w dniu sesji rano jechałam do Pani Ani z Rekwizytornia&Company odebrać dekoracje, mówiłam jej, że jeszcze tylko musze znaleźć jakieś pasujące kolorystycznie i wizualnie babeczki lub ciateczka, żeby piękne złote patery nie były samotne! Pani Ania poleciła mi Notociacho. Oczywiście, gdy tylko weszłam zakochałam się w tym torciuku i jakież było moje rozczarowanie, gdy Pani ekspedientka poinformowała mnie, że torcik jest już zarezerwowny i musiałam odjeść z kwitkiem. Było już za późno, żeby szukać czegoś innego więc wróciłam do domu pilnować dalszych przygotowań i przyjmować coraz to nowych gości. Gdy przyjechała Pani Agnieszka z naszymi kwiatami, podała mi kartonik, mówiąc, że kupiła dla wszystkich coś słodkiego. Gdy weszłyśmy wreszcie do domu zajęłam się rozpakowywaniem słodkości, aby wszystkich poczęstować, ale gdy otworzyłam kartonik tak się zaśmiałam, że zwróciłam uwagę wszystkich. W środku był mój wymarzony torcik od Notociacho! Noż czy to nie jest przeznaczenie<3! Uratowała Pani sesję Pani Agnieszko! W dodatku torcik był przepyszny ;)
Pani Agnieszka z Mały Park - Kwiaciarnia Alternatywna pomagała mi, Alicji oraz Jarkowi z Hey Alice dopracować scenografię.
"i teraz tak trzymajcie!" Na szczęście Jarek uratował Nas przed staniem w ten sposób plastikowymi zapinkami. Zapamiętam, że warto jest mieć je przy sobie! ;)
Uspokajanie mojego kochanego psiaka. Jak mu wytłumaczyć, że ma się teraz nie ruszać?
(Jest i z tyłu moja ukochana Mama!)
Na szczęście zrozumiał i całkiem dobrze dogadywał się z Żanetą.
Mam nadzieję, że spodobał Wam się taki mały backstage z naszej sesji. Jeżeli macie ochotę zobaczyć, więcej zdjęć to zapraszam:
W realizacji sesji brali udział:
Makijaż i biżuteria: Wedding Art
Fryzury: Stylizacja Fryzur Ola Szymala
Modelka: Żaneta Vaclavska
Fotograf: Tomasz Szwangruber
Dekoracje:
Papeteria ślubna: White Letters
Suknie ślubne: Wedding Room Gdynia
Oprawa florystyczna: Mały Park - Kwiaciarnia Alternatywna
Torcik: NOTOCIACHo
Organizacja, stylizacja (tresura psa ;) ): Bridal Blog
Okazuje się,że jako tło sesji ślubnej nie musi być Morze Śródziemne ani zachód słońca:) Wspaniały pomysł, na dywanie z zeszłorocznych liści, szarości i brązy ( pies też w brązach :))i przepiękne jesienne dekoracje starego stołu.Pozdrawiam i czekam na dalsze pomysły.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Faktycznie szukałam czegoś innego wpisującego się w obecne trendy. Wyszedł taki jesienny klimat :)
Usuń